„OCET JABŁKOWY” film Netflix-recenzja, inne spojrzenie, moja opinia…
Od dłuższego czasu temat uzdrawiania organizmu pokarmem i naturą nie jest mi obcy. Stąd też, gdy tylko zauważyłam w mediach społecznościowych kontrowersyjny wpis na temat filmu na Netflix pt. „Ocet jabłkowy” o uleczaniu ludzi chorych na raka, pożywieniem, postanowiłam go obejrzeć. Rzeczywiście sam film wiele wnosi do dzisiejszego spojrzenia na temat metod naturalnych. Wielu jej przeciwników będzie zadowolonych z pokazania w filmie jej skutków ubocznych w uzdrawianiu z raka. Z mojego punktu widzenia sama metoda nie jest zła. Wielokrotnie spotykam się z negowaniem działania natury, tylko dlatego, że efektów nie widać. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że ich brak często jest wynikiem złego zrozumienia procedury, stosowania jej nie zgodnie z zaleceniami lub niecierpliwością w oczekiwaniu na rezultaty. Podejrzewam, że to mogło być przyczyną porażki głównej bohaterki w walce z chorobą. Mi na podstawie tego filmu udało się wyciągnąć pewne wnioski i spostrzeżenia, co do samego procesu leczenia. Z tym to właśnie tematem chciałabym się tu z wami podzielić. Będą to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia i przedstawię je Wam w formie mojej opinii. Pominę również dość ważny temat kłamstwa w filmie-to na pewno kwestia do osobnych rozważań…
Terapia Gersona schowana pod nazwą metody Hirsha w filmie bazuje na diecie opartej o produkty naturalne, uprawiane ekologicznie włączając w nią 12 soków dziennie, tych naturalnie wyciskanych oraz lewatyw z kawy. I choć na pierwszy plan wysuwa się tu kwestia tej diety, to wspomniane w filmie, choć pobieżne, elementy pracy z umysłem i emocjami, schodzą na dalszy plan. W mojej jednak opinii są one niezwykle ważne w procesie leczenia, jak nie, najważniejsze. Dlatego uważam, że proces pracy z emocjami, zwłaszcza u osób z chorobami nowotworowymi powinien być stale monitorowany, kontrolowany i leczony, najlepiej pod okiem dobrego specjalisty.
W codziennym życiu miałam okazję poznać osoby, którym udało się, jak do tej pory, wygrać z rakiem i to właśnie dzięki pracy holistycznej z organizmem, gdzie kwestie traum, emocji były stawiane na równi z pożywieniem, walka zakończyła się sukcesem i nastąpiła reemisja choroby. W filmie natomiast zauważyłam, że kwestie silnych emocji u głównej bohaterki zostały pominięte i cały potencjalny sukces pozytywnych wyników został oparty o 12 soków dziennie, zdrowej organicznej diecie i lewatywach z kawy.
Nie od dziś wiadomo, że w większości przypadków to silny stres jest odpowiedzialny za większość chorób, a ten kryje się pod nieprzepracowanymi emocjami, ukrytymi pod balastem naszych oczekiwań i stąd też moje zaskoczenie.
Drugim jak dla mnie nie do końca wyjaśnionym epizodem w filmie był fakt, że matka głównej bohaterki po wykryciu raka udaję się w wyczerpującą podróż, bez ówczesnego ustalenia postępu choroby nowotworowej. Gerson dokładnie podkreśla, że sukcesy, które zawdzięcza swojej terapii dotyczą raka w początkowych stadiach choroby, a sama dieta nie może być stosowana u osób w trzecim i czwartym stadium choroby. W tym również przypadku nie ma mowy o pracy z emocjami, traumami, itd. Choć córka wielokrotnie podkreśla, że udało jej się wyleczyć dzięki obserwacji swojego ciała, to matka głównej bohaterki polega jedynie na zaufaniu do córki i jej wiedzy, w ogóle nie zwracając uwagi na własne ciało i jego samopoczucie, o czym w końcu zapomina również i córka.
To od czego uwolniła się główna bohaterka czyli pośpiech, odejście od natury, silne negatywne emocje, powróciły, gdy w tle pojawiła się konkurentka biznesu i to jeszcze nie do końca uczciwa. Tu zamiast skupienia się na swoim organizmie, reagowaniu i konsultacji z doświadczonymi oraz powrotu do natury, spokoju i wybaczenia, w życie bohaterki wkrada się niepokój, strach, pęd, pośpiech, zazdrość, gniew, żal i gorycz, a wszystko to podparte brakiem poszerzania wiedzy w dziedzinie zdrowienia i działanie na własną rękę. Gdy raz dopadnie cię rak musisz być świadomym obserwatorem swojego ciała do końca życia, by w porę zareagować, gdy wróci. Dobrze by było być na ten powrót przygotowany. Nowe wiadomości i wiedza na temat działania ludzkiego organizmu mogą bardzo w tym pomóc. Bohaterka w mojej opinii tak bardzo skupiła się na chęci współzawodnictwa i bycia lepszą, że choroba przejęła górę i wyszła poza jej działania. Skutkiem silnych emocji i bagatelizowania pojawiających się nowych sygnałów z organizmu, rak powraca, a jego rozwój jest tak duży, że za późno już na jakiekolwiek działania w kierunku sukcesu.
Pytania, które się tu nasuwają to:
- „Czy można było temu zapobiec?”,
- „Jak inaczej zareagować na nie uczciwą konkurencję, która powiększa statystyki braku skuteczności metody Gersona?”,
- „Czy można ufać naturalnym metodom?”,
- „Co robić, gdy metoda w którą tak bardzo się wierzy, zawodzi?”.